Zaczęło się od noża...


Kupiłam nóż. Jak tylko wróciłam z zakupów uroczyście poinformowałam babkę o moim prywatnym zakupie narzędzia niezbędnego w kuchni. Zapytała tylko z ironią w głosie, czy nie ma w domu wystarczająco dużo noży, że musiałam kupić jeszcze jeden. Odpowiedziałam, że są ale schowane przede mną w szufladach jej sypialni. Przyznam szczerze, że to był cios. Ten moment wywołał wściekłego wilka z lasu. Zaczęło się milczenie. Następnego dnia milczenie plus drobne docinki (że nie nalewam zimnej wody lecącej z kranu do konewki, zanim zacznie lecieć ciepła w której myje się naczynia). Kolejnego dnia, po kolejnej uwadze dotyczącej mojej pracy (dokładnie chodziło o to, że gotuję obiad dla 2 osób na 4 palnikach podczas gdy ona robi to na jednym. Zapytała mnie, czy nie słyszałam w telewizji o tym, że trzeba oszczędzać prąd). Zdecydowałam się, że nie będę dłużej milczeć, tylko powiem co myślę. „ Droga Pani, doskonale wiem o tym, że trzeba oszczędzać prąd. Nie chce jednak później słyszeć od Pani, że na obiad tylko ziemniaki albo tylko kotlety były ciepłe. Gotując na jednym palniku, tylko jedna rzecz będzie ciepła ze wszystkich. Po za tym, uważam że powinnyśmy traktować się wzajemnie z szacunkiem i jak dorośli. Chowanie przede mną noża czy wytykanie mi palcami moich błędów nie wprowadza miłej atmosfery. Jeśli moja forma przygotowywania posiłków Pani nie odpowiada, ja chętnie podyskutuję i możemy poszukać kompromisu. Ale to musi dotyczyć obu stron. Ja tutaj nie muszę być, mogę za chwilę spakować walizki i wrócić do domu jeśli Pani nie odpowiada moja forma pracy.” Nie dyskutowała ze mną. Ostatnie zdanie działa na te wszystkie niemieckie babki, jak  groźba mordercy o zastrzelenie. W ich oczach widać przerażenie i nie są w stanie w żaden sposób już tego skomentować. Oczywiście ta dzisiejsza sytuacja to błahostka, którą należałoby zbagatelizować, robić swoje. Jeśli jednak nie podejmie się w takich błahych sprawach rozmowy, potem mogą one urosnąć do wielkich problemów, z których niełatwo będzie się już później tłumaczyć. Jeżeli pozwolimy sobie wejść na głowę, nie będzie wtedy taka praca dla nas żadną przyjemnością. Tak myślę...





3 komentarze:

  1. Ja tez mowie zawsze i zawsze dziala:nie musze tu byc,jest mnostwo starszych osob,ktore potrzebuja pomocy.Ja prace zbajde wszedzie.
    Jeszcze sie nie spotkalam z tym,zeby nie trafilo do oponenta.
    Fajny jest Twoj blog,bede tu zagladac.
    Pozdrawiam Cie serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak! Zawsze trzeba mówić. A jak nie dociera to nawet zadzwonić do kogoś z rodziny. Musimy być pewne siebie i nie pozwolić, żeby traktowano nas z góry, jak służące.

    Dziękuję za komplement. Takie słowa motywują mnie, żeby umieszczać kolejne posty.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz zwięźle i na temat. Elastyczność w opisywanej sytuacji to cecha charakteru, którą posiada zbyt mało opiekunek...Jednak kiedy tzw. normy współżycia przestają mieć rację bytu, trzeba zaprotestować..rzecz w tym żeby we właściwym momencie znaleźć właściwe słowa:)..

    OdpowiedzUsuń