Dzisiaj muszę poruszyć kilka wątków. Sprawa oszczędzania nie
jest już dla mnie tutaj żadną nowością. Potwierdziła się kolejna z moich tez:
Chytrość i chciwość wracają z podwójną siłą.
Kilka dni temu zepsuł się babci komputer do czytania. Córka
zadzwoniła do firmy informatycznej, a Ci oszacowali naprawę na 100 euro wraz z
kosztami dojazdu. Przez cały tydzień babka marudziła, biadoliła, że takie duże
koszty, że dzisiaj ludzie to nie mają wstydu. Z biednych ściągają zamiast z
bogatych itp. Przed południem zawitał do nas pan złota rączka. Rachunek
wystawił na 210 euro. Wniosek: podwójna siła + 10 euro. Nic nie ma dzisiaj za
darmo. Chce być cywilizowanym człowiekiem, musi zapłacić. Sprzęty elektroniczne nie będą
funkcjonować wiecznie, jak jej się wydaje.
Drugim wątkiem jest dziękowanie za posiłek. Jestem już
3 tydzień i żadnego dnia nie usłyszałam od niej słowa; dziękuję, było smaczne.
Czekając aż skończy jeść obiad, zastanawiałam się z czego wynika brak mówienia
przez nią tego magicznego słowa, którego uczą się dzieci już od najmłodszych lat.
Doszłam do wniosku, że albo do tej pory nic nie było smaczne albo nikt ją tego
nie nauczył. Jeszcze jest inna, mniej poważna diagnoza. Być może jest
zazdrosna, że ktoś gotuje lepiej od niej. Wszystkie te niemieckie babcie z
którymi miałam do czynienia uważają się za najlepsze kucharki świata. Jeśli
jednak mają już coś ugotować, to albo zajeżdża to starodawnym, staroświeckim kucharzeniem
albo w ogóle nie smakuje. Mojej bohaterki specjałem są Szpecle- polska
zacierka. Szczyci się ciągle, że to typowy makaron Szwabów- regionu na południu
Niemiec. Podobnie jak maultaschen. To z kolei nic innego jak biała kiełbasa z
przyprawami otoczona ciastem pierogowym w formie prostokątnych torebek. Czym tu
się chwalić?
Babcia ma mnóstwo znajomych. Ciągle ktoś do niej przychodzi,
dzwoni. Na pewno powodem tej sympatii jest jej życzliwość, zainteresowanie
podczas rozmowy i przede wszystkim nie narzekanie. Mogą być też prezenty,
którymi obdarowuje przybyłych gości. Ostatnio musiałyśmy upiec 4 blachy małych
bezsmakowych ptysiów. Zaznaczyła, że popakuje je w małe torebki i rozda
gościom. Na pewno się ucieszą i zjedzą zanim jeszcze dojdą do domu. To się nazywa przyjaźń!
Są pewnie takie momenty, sytuacje kiedy nie możecie czegoś w
żaden sposób zaakceptować.(Jeśli coś teraz przegryzacie, proponuję przestać). Mam tutaj na myśli np. wrzucanie przez babcie
protezy do szklanki, dłubanie w nosie, obgryzanie paznokci, kichanie nie
zasłaniając buzi, pierdzenie w drodze na zakupy (tutaj przypomina mi się od
razu babcia hitlerówka, która przechodząc 100 metrów wystrzeliła 45 bąków)... itp.
Najgorzej jest zawsze przy jedzeniu. Pewnie każda z Was ma swój słaby punkt. Moim jest
oblizywanie przez babkę noża przy jedzeniu. Nie mogę na to patrzeć. Mam
wrażenie, że sobie zrobi krzywdę, zwłaszcza kiedy na nożu pozostały
resztki dżemu.
Wspaniala rzecz byc swiadkem puszczanych ,,BAKOW,,,,,45,,46,,47,,,
OdpowiedzUsuńlub uporczywego dlubania w nosie(mam to na co dzien,,,
masakra
i nie zebym sie natrzasala z babc Hitlerowek,,,nie absolutnie
ale poczucie humoru w tym zawodzie musi byc,,;-)
pozdrowionka
Wroclawianka