O pielęgniarkach


Codziennie rano i wieczorem przychodzą do babci Schwarz, pielęgniarki. Z rana ją myją, zmieniają pampersa i kremują. Wieczorem tylko zmieniają pampersa. W każdy poniedziałek pomagają mi przebrać pościel a w każdą środę myją babci głowę. Mają do tego specjalny, mały basenik. Ja przygotowuję kosmetyki, wiadro i miarkę na wodę, służącą do spłukiwania szamponu. Dzisiaj pielęgniarka mówi do mnie, że wiadro jest dziurawe. Wczoraj myłam podłogę, nic mi się nie wylewało. Mówię do niej, że to niemożliwe. Nalałam wody do połowy.  Nie przecieka. Dolałam wody po sam czubek, nadal nic. Ona do mnie, żebym jeszcze zaczekała. Czekałam 20 minut, nadal nic. Wiadro nie miało dziury, tylko pielęgniarka nie trafiała miarką i rozlewała wodę po podłodze. Na kogoś trzeba było zrzucić całą winę. Wszystkie pielęgniarki zazwyczaj są bardzo miłe ale zdarzają się też takie, które wykonują swoją pracę z wielkim bólem serca. Jedna z nich nie mogła kiedyś znaleźć plastra do przyklejenia kroplówki. Zrobiła wielką aferę. Czym ona ma to podkleić? Powiedziałam, że chyba musi trzymać palcem dopóki kroplówka nie spłynie. Wystarczyło poświęcić chwilę, żeby poszukać. Jestem zdania, że powinny takie rzeczy zawsze w razie „w”, mieć przy sobie lub w samochodzie.
Wspomniałam Wam już, że tutaj wszystko wykonuje się z dokładnością co do minuty. Pielęgniarki wieczorem mają być od godziny 19:00. Jeśli tylko któraś z nich przyjedzie 10 minut przed czasem, dziadek każe jej wracać do samochodu i czekać 10 minut. Taki mają w tym domu reżim. Dziadek nie przepada za żadną z nich. Mówi, że ma serdecznie dość osób bez odpowiednich kwalifikacji do tej pracy, nierzetelnych i przede wszystkim niepunktualnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz