Dzisiaj sytuacja, która sprawiła, że rozgrzałam się do
czerwoności. Schowała przede mną słoik marmolady. Schodzę na śniadanie,
otwieram lodówkę, patrzę... a tu nie ma mojej marmolady wiśniowej. Czułam, że
ją przede mną schowała ale nie za bardzo wiedziałam z jakiego powodu. Zeszłam
do piwnicy sprawdzić gdzie ją postawiła. Obok wielu innych słoików dżemów, tego
nie znalazłam. Więc pytam ją wprost:
Ines, wo gibt es Kirschmarmolade? Ona mi na to: Zaniosłam ją do piwnicy
bo ja też przecież muszę mieć na Wielkanoc jakąś marmoladę do jedzenia. Nie
skomentowałam tej wypowiedzi. Jest w piwnicy około 10 słoików innych dżemów a
ona akurat upatrzyła sobie ten który ja przyniosłam do kuchni i zaznaczyłam, że
bardzo mi smakuje. Dzisiaj kupie w sklepie identyczny słoik i schowam w swoim
pokoju :P...i będę przynosić go każdego ranka na śniadanie. Według zasady: jak
Kuba Bogu, tak Bóg Kubie J
Tu nie chodziło o te 10 słoików z piwnicy, tylko o ten jeden który ktoś śmiał rozpocząć :)
OdpowiedzUsuń